Informacje


niedziela, 23 sierpnia 2015

Choroba




Raz nadeszła mnie choroba
straszna taka i przewlekła
tak że piłem jak Zagłoba
aby przegnać ją do piekła

każdy dzionek zaraz z rana
dwa żywieckie lałem w brzucho
kilka kropel też szampana
by nie uszło jej na sucho

prędko zeszło do obiadu
na tej walce z wiatrakami
zamiast dać chorobie czadu
obstawiłem się wiadrami

na kluseczki szans nie było
bo nie chciała jeść zaraza
a że bardzo to dręczyło
to napadła mnie ekstaza

podwoiłem więc wysiłki
cztery piwa na godzinę
dobrej whisky dwie baryłki
i słoniny odrobinę

wreszcie zmierzch uciszył dzionek
mózg utopił się w gorączce
w uszach śpiewał mi skowronek
jakbym leżał gdzieś na łączce

świat się kręcił w drugą stronę
ja fruwałem nad Tatrami
choć ważyłem chyba z tonę
tak nie czułem się latami

napotkałem w locie dziewczę
co rudawe miało włosy
wyszeptała ja cię nie chcę
zapłakałem w niebogłosy

nagle rwie się prawe ucho
ból ukrócił moje loty
już się budzę pod poduchą
siódme ze mnie leją poty

dziś przestrzegam słów znachora
powtarzanych poprzez wieki
kiedy bardzo boli głowa
winne pewnie twoje leki